Kolejny piękny dzień zagościł na ulicach Nowego Jorku. Jeszcze przed rannymi godzinami szczytu słychać było popłoch na wielkich ulicach i chodnikach. Cywilizacja się rozwija a ludzie razem z nią,coraz to nowocześniejsze budynki, samochody, ubrania, domy. Człowiek lgnie do tego wszystkiego pragnąc coraz to więcej i więcej nie doceniając tego co ma. Gwara, piski, krzyki, to słychać na każdej najmniejszej krętej uliczce każdej dzielnicy tej wielkiej metropolii. Z jednej strony dzieci zbierają się aby już od samego rana bawić się z rówieśnikami, gdzie indziej zapracowani rodzice biegną do pracy po to aby wieczorem wrócić nie zdatnym do życia. Ktoś wraca z wczorajszej imprezy a jeszcze ktoś inny jest turystą, który zawsze marzył aby zobaczyć to miasto. Jedni się budzą inni kładą, jedni umierają inni się rodzą, tak już jest skonstruowany ten świat i nic ani nikt go nie zmieni na lepsze jedynie na gorsze ponieważ ludzie zatracają się w codziennej hegemoni życia. Życia, które nie sprawia już radości pojedynczym szarym jednostkom społeczeństwa. Już nawet na pozór rozradowana młodzież nie cieszy się życiem tak jak kiedyś, era telefonów, tabletów, komputerów całkowicie przysłoniła im jakikolwiek realny świat, który dla większości zaczyna i kończy się na imprezach.Można dziękować za jednostki, które cieszą się życiem i starają się z niego korzystać. Nasi bohaterowie, jeszcze młodzi ale już dorośli można powiedzieć, że korzystają z ostatków tej radości i za kilka lat również staną się szarymi jednostkami równie szarego społeczeństwa.
Nikki, Niall,Marta i Louis wraz z przyjaciółmi starają się zmierzać ze światem i jego przeciwnościami. Na razie radzą sobie świetnie, ale czy euforia zabawy, miłości i radości będzie trwała wiecznie?
*oczami Marty*
Piękny słoneczny dzień od samego rana tylko poprawiał mi humor, który i tak był boski. Dlaczego? To proste. Wszystko zaczęło wchodzić na właściwie a co najważniejsze stabilne tory. Mam pracę, mieszkanie we wspaniałym mieście przyjaciółkę a co najważniejsze miłość swojego życia, która wiem, że czuje do mnie to samo, a wczorajszy dzień jest tylko na tym dowodem. Razem z Louis'em postanowiliśmy zabrać naszych przyjaciół na jakiś spacer, zdjęcia, coś do jedzenia. A tak właściwie to ja na to wpadłam ponieważ strasznie dawno nie robiłam zdjęć a po drugie chcę się dowiedzieć co dokładnie jest pomiędzy Nikki a blondynem. Zadzwoniłam do przyjaciółki zaraz po przebudzeniu się i poinformowałam o naszych planach a jej jedynym zadaniem jest wyszykowanie siebie i Rose. Brunetka własnie odbierała siostrę od swojej mamy czyli małej nie było z nią całą noc, czyli był z nią Niall. Oj czeka nas długa poważna rozmowa. Nie no żartuję, my nie umiemy poważnie rozmawiać bo wszystkie nasze " poważne " rozmowy kończą się śmiechem. Louis pojechał do siebie jeszcze przed dziesiątą i tak jak ustaliliśmy o trzynastej spotykamy się w parku razem z pozostałymi. Nie wiedziałam o co do końca chodzi ponieważ chłopak zachowywał się dzisiaj strasznie dziwnie był lekko zestresowany i poddenerwowany. Wybiegł gdzieś jak poparzony o niczym mnie nie informując. Nie wnikam, wiem, że ma jakieś swoje sprawy, ja natomiast muszę sie przygotować do zdjęć. Chociaż w sumie nie siebie a aparat. Porządnie go wyczyściłam, naładowałam i zapakowałam kilka przydatnych obiektywów. Prawie gotowa usiadłam przed telewizorem czekając aż wybije 12:30 abym spokojnie mogła wyjść i na piechotę dojść do parku.
*Oczami Nialla*
- o której godzinie my mamy tam być ?- starałem się jakieś istotne informacje wyciągnąć od bruneta, który z samego rana wyciągnął mnie na miasto przez co nie mogłem iść z Nikki do jej mamy aby odebrać Rose, dobrze, że Marta zaproponowała wspólne wyjście to będę mógł znowu spędzić z nimi dużo czasu.
- coś około trzynastej w parku, ale najpierw musimy załatwić to o czym Ci mówiłem w drodze i bilety.
-wiem, wiem. Bilety kto Ci pomoże to wybrać? Mam nadzieje, że jakaś dziewczyna bo wiesz , że mój gust do takich rzeczy nie jest zbyt wyszukany.
-tak wiem, wiem. Po prostu nie chciałem aby wyglądało to podejrzliwie, że sam idę do miasta a już nie daj boże na zakupy- zaśmiał się Louis i wbiegł do owego sklepu w którym jak się okazało czekała na nas Dan. Przywitaliśmy się z nią i podeszliśmy do lady. Jednak po dłuższej namowie uznaliśmy, że ja zamówię bilety aby wyrobić się przed trzynastą i o wszystkim powiedzieć Nikki. Pojechałem w wyznaczone miejsce i załatwiłem to co miałem załatwić po czym wróciłem do Louisa i brunetki. Wybrali coś tak niewiarygodnie boskiego, że aż mi opadła szczęka.
*oczami Nikki*
Siedziałam razem z Rose w mieszkaniu mamy razem z jej obecnym chłopakiem John'em. Bardzo polubiłam tego mężczyznę tym bardziej, że sprawia uśmiech na twarzy mojej rodzicielki. Nie które dzieci nie mogą znieść tego, że ich rodzice się rozstali, ale ja wyszłam z założenia, że to były po prostu różnice nie do pogodzenia i teraz wiedzie im się na prawdę lepiej. Oby dwoje ułożyli sobie życie z kimś kto dzieli ich pasje i poglądy i ja nie mam zamiaru tego w żaden sposób niszczyć. Rose pokochała moją mamę i o dziwo strasznie dobrze się ze sobą zaczęły dogadywać, ale kim moja mama tak właściwie dla niej jest? Nie znam określenia na taką osobę bo przecież nie są ze sobą w żaden możliwy sposób spokrewnione. Rose postanowiła zwracać się do mojej mamy ciociu, i o na ten moment wystarcza a zobaczymy co to będzie za parę lat.
-kochanie chcesz może jeszcze kawy, a może ciasta? -zapytała moja mama, która szczerze powiedziawszy pod wpływem Johna zmieniła sie o sto osiemdziesiąt stopni. Dalej prowadzi biznesy i wyjeżdża na różne delegacje, ale zaczęła gotować, uśmiechać się i spędzać czas z rodziną.
-nie mamuś, ja sie właściwie zaraz muszę zbierać. Jestem umówiona. Zabiorę już od Ciebie Rose i dziękuję bardzo za opiekę.
-Nie ma najmniejszego problemu. John ma w tym tygodniu nocny dyżur w szpitalu i miło jest z kimś dzielić wtedy te puste ściany, więc małą możesz podrzucać kiedy tylko chcesz.- tak, mogłam nie wspomnieć. John jest lekarzem i do bardzo dobrym lekarzem, który szczerze powiedziawszy zarobił tyle, że nie musi pracować, ale sprawia mu to niewiarygodną przyjemność. A poznali się z moja mamą o ironio na wyjeździe służbowym.- a z kim jestes umówiona? Niech zgadne z Niall'em. Między wami już wszystko dobrze?
-Nie tylko z nim ponieważ również z Martą i Louisem. I tak, jest dobrze, a można powiedzieć nawet bardzo dobrze, bo my znowu jesteśmy razem.
-Naprawdę?! To bardzo się cieszę kochanie, nawet nie wiesz jaki kamień spadł mi z serca, że nie jesteś dalej sama. To gdzie masz swojego blondyna, czemu nie ma go tutaj z nami?
-Oj mamuś on na prawdę chciał przyjść , ale Louis gdzieś go wyciągnął.
-Ja tam myślę, że po prostu się mnie bał- powiedział John siedzący na podłodze razem z Rose i układając klocki. Razem z mamą wybuchnęłyśmy śmiechem ponieważ ten mężczyzna jest typem człowieka , którego nie dość, że nie da się nie lubić to jeszcze nie da się go bać.
-tak, na pewno to przez Ciebie- odpowiedziałam i zaczęłam powoli zbierać swoje jak i Rose rzeczy.- chodź mała, idziemy się spotkać z wujkiem
-idziemy do Nialla? -zapytała mała,i na sam dźwięk tego imienia iskierki jej się zaświeciły w oczkach.
-tak kochanie idziemy do Nialla.
Po pożegnaniu weszłyśmy do taksówki aby pojechać na ustalone miejsce spotkania. Na miejscu byłyśmy wydawało by się mogło na czas a w okolicy nie widziałam nikogo znajomego. Usiadłyśmy na ławce a ja zaczęłam napawać się piękną pogodą. Wylegiwanie przerwał mi dzwonek telefonu, nie chętnie wyszukałam go w torebce i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-No hej Marta, coś się stało?
-Nie, nic się nie dzieje. Gdzie jesteś?
-na ławce nie daleko fontanny.
-a są z Tobą chłopaki?
-nie. Jestem tylko z Rose a nie mam pojęcia gdzie ich wywiało.
-no trudno to chodź tu do mnie. Jestem przy budce z lodami kilka metrów od ciebie. Tutaj usiądziemy i na tych głupków poczekamy.
-a więc idę.
Wzięłam małą za rączkę i powolnym krokiem pokierowałyśmy sie w stronę lodziarni. Coraz to bardziej sie zbliżając miałam wrażenie, że ktoś mi robi zdjęcia i nie myliłam się. Marta kucała przed chodnikiem i cykała nam zdjęcia. Ona to chyba w każdej sytuacji jest w stanie człowieka sfotografować. Pamiętam jej pracę konkursową dzięki której ją poznałam, była boska. Zresztą wszystkie zdjęcia u niej w pokoju nie gorsze. Nagle podbiegł do nas Niall. Najpierw złapał Rose i wziął ja na ręce a następnie wbił się w moje usta. Jeżeli jest to uwiecznione na aparacie czarnowłosej, będzie to chyba najsłodsze nasze zdjęcie.
-wariat- powiedziałam odrywając się od niego. Spletliśmy nasze palce i podeszliśmy do Marty i
Louisa.
-no i wszystko jasne- powiedziała dziewczyna charakterystycznie ruszając brwiami.
-Miałam Ci dzisiaj powiedzieć.
-Twój chłopak zrobił to w lepszy sposób.
Nawet nie wiecie jak miło w uszach zabrzmiało słowo " twój chłopak" miód dla duszy i serca.
Cała piątką zamówiliśmy lody i tak jak planowaliśmy poszliśmy na spacer w ciągu którego Marta zrobiła niezliczona ilość zdjęć. Najbardziej w jej sposobie fotografowania było to, że nie prosiła nas o pozy. Były to codzienne zdjęcia, jak idziemy, całujemy się, przytulamy. Coś niby normalnego, ale tak wyjątkowego jak mydlana bańka która może nagle się rozprysnąć.
-Dziewczyny mamy dla was niespodziankę- zaczął Louis i nagle atmosfera stała się troszkę ciężka.
-co to za niespodzianka?
-jak wam powiemy nie będzie to już niespodzianka. Teraz grzecznie pójdziecie do siebie do mieszkania, ty kochanie zostawisz tą księżniczkę mamie pod opiekę do jutra wieczór i za dwie godziny po was przyjeżdżamy- zarządził Niall.
-czy ty oszalałeś, nie mogę mamie zwalać jej na głowę- zaczęłam, ale Niall przerwał mój monolog pocałunkiem
-musisz- wymruczał.- my musimy iść. Macie dwie godziny.
dwie godziny później...
Razem z Martą po odstawieniu Rose do mamy i szybkim wytłumaczeniu jej całej sytuacji siedziałyśmy u mnie w pokoju jak na szpilkach. Czas im się kończył a właściwie skończył a nam po głowie chodziło dużo i chyba za wiele scenariuszy tego co oni wykombinowali, ale żaden z naszych pomysłów nie tłumaczył racjonalnie tego dlaczego wracamy dopiero jutro wieczorem.Z tego wszystkiego nie wiedziałyśmy jak mamy się ubrać, ale na szczęście chłopacy byli na tyle "kochani" , że napisali nam esemsa o treści " Marta ty musisz się wystroić a ty Nikki ubierz się elegancko"
Chciało mi się śmiać za każdym razem gdy tylko przypominała mi sie mina Marty po tym esemesie i po tym kiedy wcisnęłam ją w śliczną sukienkę w kolorze pudrowego różu. Do tego na nogi wcisnęłam się wysokie buty o tym samym kolorze i żakiet. Sama ubrałam czarne leginsy, białą koszulę z żakiecikiem i ćwiekami na niej. Na nogi założyłam strasznie wysokie buty, moje ulubione. Włosy tak samo jak Marta postawiłam rozpuszczone a jak chodzi o makijaż to postawiłam na coś bardziej wyrazistego niż na co dzień
- boże gdzie oni są- zaczęła Marta ale własnie w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
-no to chyba oni.
Zeszłyśmy na dół i zobaczyłyśmy niesamowicie wystrojonego Louis'a w garniaku, zrobionymi włosami, nie poznałam go prawie. Niall tak jak mi zakomunikował zrobił ta samo ze sobą ubrał się po prostu elegancko. Miał na sobie czarne spodnie, tego samego koloru koszulę i marynarkę. Do tego oczywiście musiał założyć swoje białe adidasy bo inaczej by nie przeżył.
-Ślicznie wyglądacie- powiedział blondyn i mocno mnie objął w pasie- gotowe na niespodziankę? Mam nadzieję, że tak ponieważ muszę ci coś założyć na oczy- powiedziawszy to wyciągnął z kieszeni czarny kawałek materiału, który za pewnie miał zaraz wylądować na moich oczach.
-Oszaleliście- powiedziała moja przyjaciółka ale nie mając innego wyjścia tak samo jak ja zgodziła się aby owy materiał zagościł na naszych oczach.
Mocno przytuliłam się do Nialla, który teraz musiał mnie prowadzić gdzieś tam gdzie zmierzamy. Na schodach schodziliśmy jak paralitycy aż w końcu chłopcy sie zdenerwowali i po prostu wzięli nas na ręce następnie wsadzając do samochodu. Musieli wynająć szofera ponieważ oby dwoje siedzieli z nami z tyłu bacznie sprawdzając czy nie podglądamy.
Po kilku dobrych minutach podróży nie wytrzymałam i musiałam się zapytać dokąd jedziemy.
-zabieramy was na kolację do pięknego miejsca a teraz nic więcej nie możecie wiedzieć.
Nie pozostało nam nic innego jak czekać, więc oparłam sie o tors blondyna napawając się jego zapachem a on delikatnie zataczał kółka na moich plecach.
Jakiś czas później..
-no moje drogie wychodzimy- zakomunikowali gdy nasz samochód w końcu sie zatrzymał. Gdy postawiłam nogi na ziemię usłyszałam charakterystyczny dla mnie hałas silników. Czy my jesteśmy?
-Niall- wyszeptałam do niego- musimy pogadać. Zatrzymaj się.-chłopak wykonał moja prośbę i zatrzymaliśmy się w miejscu. Słyszałam jak Marta z Louisem poszli dalej.- czy my jesteśmy na lotnisku? CO jest grane, powiedz mi.
-ale obiecaj, że nie powiesz Marcie. Louis chciał żebym Ci powiedział, ale dopiero na miejscu.
-nie powiem, gadaj.
-Louis chce żeby Marta zamieszkała z nim z Londynie i własnie tam jedziemy.- cmoknął mnie w usta po czym nagle wziął na ręce i zaczął wchodzić po schodach, które juz całkowicie zatwierdziły mnie w przekonaniu, że jesteśmy na lotnisku a raczej już w samolocie. Gdy postawiono mnie na ziemi i zdjęto opaskę zobaczyłam wiele ludzi w ogromnym samolocie, patrzyli się na nas z zaciekawieniem, ale trochę tak jakby o wszystkim wiedzieli. Co jest grane. Wydaje mi się, że wszystko dobrze wiedzieli.
-Prosze państwa udało nam się!- krzyknął Louis, na co rozległy się gromkie brawa. Zmieszana usiadłam na swoim miejscu obok blondyna i zaczęłam się zastanawiać czy Marta się zgodzi, czy zostawi teraz swoje życie dla chłopaka, który i tak jeszcze będzie dużo podróżował. Słyszałam jak rozmawiają między sobą, ale chłopak nic jej nie powiedział. Nie miałam siły na nic i po prostu usnęłam.
Dwie godziny później...
Jesteśmy na miejscu. Udało nam sie odebrać jak to się okazało bagaże o których pojęcia z Martą nie miałyśmy pojęcia i wyszliśmy przed lotnisko. Jednak chwila, my nie jesteśmy w Londynie, poznałabym wszędzie własne miasto. Spojrzałam na Nialla a ten tylko się uśmiechnął. Pięknie. Nie mogę się go o nic zapytać ponieważ wiem, że i tak mi nie odpowie a Louis i Marta gdzieś wybyli, więc pozostało mi milczeć i iść z chłopakiem. Dopiero po przejechaniu paru kilometrów od lotniska zauważyłam, a raczej domyśliłam się gdzie jesteśmy. Piękne charakterystyczne kręte uliczki. Stare budynki, które dodawały uroki. Wysokie lampy, butiki przy drogach, zgiełk o tak późnej porze i ten język, tak obcy od naszego ojczystego a jednocześnie tak wdzięczny i miły w słuchaniu. Uczyłam się go kilka lat, ale nigdy nie miałam okazji zwiedzić tego państwa, a co najważniejsze tego miasta. Paryż moi kochani, jestem w Paryżu. Taksówka wiozła nas przed siebie w jakieś wyznaczone miejsce a ja tylko napawałam się tymi niesamowitymi widokami. Niall przysunął się do mnie i delikatnie pocałował w szyję a następnie całusami zmierzał do moich ust. W końcu złączyliśmy się w pełnym namiętności i miłości pocałunku, w którym nasze języki toczyły zawziętą walkę o dominację. Uległam a chłopak bezczelnie to wykorzystał wkładając dłonie pod materiał mojej zwiewnej koszuli. Przerwał nam taksówkarz o którym istnieniu całkowicie zapomniałam. Głupio mi się zrobiło i szybko odskoczyłam od blondyna. Mój chłopak się zaśmiał zapłacił taksówkarzowi i oboje wyszliśmy z pojazdu. To co zobaczyłam przytłoczyło mnie swoja pięknością. Staliśmy kilka naście metrów od samej wierzy Eiffela.
-Niall, to jest..- łzy napłynęły mi do oczu, a ten objął mnie ramieniem i pocałował w głowę.
-Nie musisz nic mówić.
-Ale ja chcę- stanęłam na przeciwko niego patrząc głęboko w oczy.- oboje wiemy, gdzie sie znajdujemy i że więcej możemy oboje się tutaj nie znaleźć. Dlatego powiem to teraz tutaj. Kiedy się poznaliśmy nawet przez myśl mi nie przyszło, to , że będziesz dla mnie kimś tak niesamowicie ważnym. Wszystkie te złe i dobre wspomnienia z Tobą związane... ja nie zamieniłabym ich na żadne inne. Nigdy Ci tego nie powiedziałam, ale Kocham Cię Niall. Kochałam i będę kochać, obiecuję.- Wbiłam się w usta blondyna, który był kompletnie zszokowany tym co własnie usłyszał. Podczas pocałunku poczułam łzy na swoich policzkach ale nie były to moje łzy. Oderwałam się od niego i opuszkami palców starłam spływające łzy- nie płacz Niall, teraz nie możesz płakać.
-To są łzy szczęścia. Czekałem na te słowa usłyszane z twoich ust ponad dwa lata i też Cie kocham, mam nadzieję, że tak już pozostanie. -ponownie połączyliśmy się w pocałunku, jednak teraz stosunkowo krótkim- teraz chodźmy do naszych zakochanych pod wierzą.
Spletliśmy dłonie i szybkim krokiem przeszliśmy te kilka metrów. Tam tak jak mówił Niall zastaliśmy Louisa i Martę, którzy podziwiali niesamowitość tego miejsca.
-No nareszcie jesteście-zaczął Louis.
-tak, może dowiemy sie o co chodzi- powiedziała co najmniej zirytowana Marta.
-Więc muszę wam cos powiedzieć. To ja wymyśliłem całą tę szopkę i jestem wdzięczny Niallowi, że mi w tym pomógł. Chcę wam dziewczyny podziękować za to, że jesteście w naszym życiu i za to, że wnosicie do niego tyle szczęscia. Tobie Nikki dziękuję za dawanie radości mojemu przyjacielowi, na początku nie było dobrze, małolaty zabawione w miłość, ale teraz jest na prawdę dobrze. Dziękuje, wiem, że jesteś wspaniała i wam sie uda. Tobie Niall dziękuję za to, że jesteś. A co do Ciebie Marta. To wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim i ja .... Po prostu Cie kocham- po tych słowach Louis wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i uklęknął na jedno kolano przed czarnowłosą. Nie wierze, że Ci wariaci po to nas tutaj zaciągnęli. Widziałam jak łzy szczęścia. Mocniej przytuliłam się do Nialla i ze wzruszeniem w oczach patrzyłam jak moi przyjaciele się zaręczają.
Nie słyszałam dokładnie słów bruneta, ale wiedziałam co mówi. Obok nas zbiegło sie kilka zainteresowanych, którzy czekali na decyzję Marty, albo po prostu robili zdjęcia chłopakom, którzy jednak chcą lub nie chcąc są sławni.
-Marta! powiedz tak!- krzyknęła jedna z fanek. Wtedy moja przyjaciółka poczuła, że ma wsparcie nie tylko we mnie, Niallu, rodzicach , Louisie, ale co najważniejsze w ich fanach.
-Louisie Tomlinsonie- zaczęła z wielką powaga.- Będzie to dla zaszczytem móc zostać twoją zoną, więc tak, zgadzam się. - powiedziała i rzuciła sie chłopakowi na szyję, po czym złączyli się w pocałunku ta piekna chwila zostanie w naszych pamięciach na zawsze, ponieważ teraz jest na prawdę dobrze. A ja, może nie długo będę druhną?
______________________________________________________
Pewnie wiecie, że powoli to opowiadanie dobiega końca. Przykro mi, że tak mało komentarzy pod ostatnim postem, a co nie którzy twierdza, że jest ono nudne. Ale to chyba znak na to, że powinnam juz dłużej nie ciągnąc tej historii. Mam nadzieje, że wam się podoba i do zobaczenia. <3