niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 38

Cała ze stresowana siedziałam przy dwuosobowym stoliku czekając na Zayn'a. Zamówiłam sobie i jemu kawę,która już na niego czekała, a jego nadal nie ma.Może źle mu wytłumaczyłam miejsce przy którym chciałam się z nim spotkać? Może błądzi gdzieś po central parku sądząc, że sobie żartowałam. Nagle usłyszałam charakterystyczny brzdęk dzwoneczków wiszących nad drzwiami ogłaszające przyjście kogoś do kawiarni. Szybko się odwróciłam jak to robiłam za każdym razem, i tym razem miałam szczęście. Stał tam rozglądając się po całym pomieszczeniu szukając mnie. Gdy nasze oczy się spotkały uśmiechnął się i podszedł do mnie siadając na przeciwko.
-zamówiłam Ci kawę, mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko- wypaliłam gdy tylko ten usiadł na przeciwko. Moje serce zabiło szybciej. Znowu. Co ten człowiek robi z moim ciałem.
-spokojnie. Byłem pewny, że wiesz jaka lubię.-znowu słodko się uśmiechnął- co sprawiło, że postanowiłaś do mnie zadzwonić? Nie przejawiałaś takowych chęci ostatnio.
-a dziwisz mi się Zayn? Po tym co zrobiłeś, jak się zachowywałeś, też musiałam dojść do siebie. Dzisiaj wyjeżdżacie, następne nasze spotkanie będzie miało miejsce na ślubie Louis'a i Marty. Nie chcę im niszczyć ślubu dlatego, że mamy jakiś problem do siebie. A tak poza tym chciałam porozmawiać.-wyrzuciłam z siebie na jednym tchu, to co miałam do powiedzenia i zrobiło się tak lżej.
-nie mam do Ciebie problemu Nikki, nigdy go nie miałem. Los zdecydował za mnie.
-co masz na myśli?
-cieszę się, z tego spotkania dawno nie widziałem uśmiechu na twoich ustach-wypalił nie z gruchy ni z pietruchy a ja się jak zawsze zarumieniłam. - co porabiasz?
-no cóż. Nic wielkiego, szykuję z Martą wszystko na jej ślub. Ceremonię i wesele, które jak ona twierdzi będzie nie zapomniane.Poza tym, dostałam pracę a agencji modelek, więc zajmę się trochę sobą. Jakoś żyję. A co u ciebie?
-no to ładnie. Nikki modelka, niedługo zobaczę Cię na okładce jakiegoś magazynu.A no co ja moge robić, to samo co twój chłopak- na słowa "twój chłopak" zrobiło mi się jakoś tak dziwnie. On, chłopak, którego kocham mówi "twój chłopak" i nie ma na myśli siebie.- trasa, koncerty. Życie o jakim nie jeden człowiek marzy. A ty, co pokłóciłaś się z ideałem, że taka minka Ci się zrobiła?
-chyba znasz mnie za dobrze- powiedziałam i upiłam jeszcze jeden łyk zimnej już cieczy. Spojrzałam na chłopaka, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. -no co tak się patrzysz?
-nie zapominaj, że byłem twoim chłopakiem, a co najważniejsze twoim przyjacielem. Widzę kiedy jesteś smutna. Zawsze wtedy dzwoniłaś do mnie. Szkoda, że na tyle czasu kontakt nam sie zawiesił, ale mam nadzieje, że teraz będzie już lepiej.To co się stało tam u Ciebie między tobą i blondynem? Co on znowu spierdolił? -zaśmiałam się na dźwięk  jego słów. Ten chłopak zawsze mnie umie rozbawić czym jednocześnie poprawia mi humor. 
-długo by opowiadać. Traktuje mnie jak kogoś kim nie jestem. Dobrze, że teraz będzie kilku dniowa przerwa w naszym związku, to nam na pewno dobrze zrobi.
-wiesz co Nikki, ja muszę się zbierać. Paul dał mi tylko godzinę, która zaraz minie bo za długo tu szedłem. Nie gniewaj się.
-nie ma problemu. To spotkanie w ogóle nie było w moich dzisiejszych planach- wstaliśmy z krzeseł i wyszliśmy przed kawiarnię. Los tak chciał, że ja szłam w prawo a on w lewo, więc nadeszła chwila pożegnania. Zdecydowanie niezręcznego pożegnania.-no to co tu dużo mówić. Trzymaj się Zayn i odezwij się czasami do starej znajomej-powiedziałam i już miałam odchodzić, kiedy chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął mocno do siebie.Z przyzwyczajenia, które chyba jeszcze mi nie przeszło przylgnęłam do chłopaka i odwzajemniłam uścisk, napawając się perfumami, których najwyraźniej nie zmienił od naszego ostatniego spotkania.
-nie żegna się ze mnę bez przytulenia i ty dobrze o tym wiesz, mała mendo. Odezwę się na pewno. To do zobaczenia na ślubie naszych gołąbeczków. -zaśmiał się i odszedł w swoja stronę znikając mi z zasięgu oczu po kilku metrach ponieważ skręcił w niewidoczna dla mnie uliczkę. Uśmiechnięta od ucha do ucha mogłam wrócić do swojego mieszkania i przede wszystkim odpocząć.

Zdziwiłam się nie miłosiernie gdy zastałam zakluczone drzwi od mojego mieszkania. Zanim wygrzebałam własny pęczek kluczy trochę czasu minęło a stóp przez dzisiejszy dzień już nie czułam.Po przekręceniu zamka z odetchnieniem weszłam do środka, a pierwsze co zrobiłam to ściągnęłam wysokie buty. Następnie swoje kroki postawiłam w stronę kuchni. Niemiłosierny ból stóp łagodziła zimna posadzka a ja pierwsze co zrobiłam to zaglądnęłam do lodówki, w której odnalazłam ratunek na niemiłosierne pragnienie czegoś zimnego. Wyciągnęłam karton soku i postawiłam na blacie a następnie ruszyłam w poszukiwaniu szklanki. Ze swoim łupem weszłam do salonu gdzie zastałam...
-Marta? Sądziłam, że nikogo tutaj nie ma.
-Powiedz mi o co wam poszło bo ani ty ani Niall nie raczyli nas uraczyć odpowiedzią. Zamiast spędzać czas wszyscy razem na dobrej zabawie. Louis jest z załamanym Niallem, a ja ściemniałam, że jesteś tu cały czas ze mną, więc może oświecisz, mnie gdzie się szlajałaś.
-ej ej, spokojnie. Schowaj te pazurki kocico. Przepraszam, że przeze mnie kłamałaś, ale nie musiałaś tego robić, bo pewnie sami sie dowiedzą, że kłamałaś ponieważ byłam na spotkaniu z Zaynem.
-z kim do cholery? Czy Cię kobieto pojebało.
-nie, jeszcze mnie nie pojebało. Musiałam z nim porozmawiać, a raczej chciałam z nim porozmawiać. Czy to takie straszne, że poszłam z nim na kawę? Jedna kawa, nie zmieni za wiele w naszym życiu. Spokojnie. 
-no może, i masz rację, a co ten Nialler Ci powiedział?
-szybko w skrócie wyzwał mnie prawie od dziwki, która zdradzi go z każdym i każdemu daje.-gdyby nigdy nic napiłam się soku. Udawałam, że te słowa mnie nie ranią, jednak było inaczej. W okolicach serca mnie boli, gdy myślę o tym jakie zdanie ma o mnie mój własny chłopak.
-nie wierzę,że on to zrobił. Uwielbiam tego chłopaka, ale co on sobie do cholery myślał?
-nie myślał Marta, i tu jest problem. To co robimy przez resztę wieczoru? Niech zgadnę ty idziesz do Louisa?Mogę iść z Tobą?Pewnie jest tam Niall a nie chcę aby wyjeżdżał bez pożegnania.
-no to w takim razie się zbieraj.A ja się idę przebrać. -Marta zniknęła u siebie a ja chociaż na chwile opadłam na kanapę i wyłożyłam zmęczone nogi na blat brązowego stołu. Niestety moje odpoczywanie nie trwało za długo gdyż ktoś zadzwonił do drzwi. Postanowiłam nie wstawać. Niech sobie pomyślą, że mnie nie. Już miałam nadzieje, że owy ktoś sobie darował, kiedy to znowu ktoś dobijał się do drzwi, a raczej w nie walił z całej niebotycznie wielkiej siły. 
-nosz idę już idę- wydarłam się na cały głos i z lekkim wkurwieniem podeszłam do drzwi, które z hukiem otworzyłam- ale za drzwi to ty mi będziesz...Niall?-zdziwiłam się gdy za framugą ujrzałam blondynka z wielkim brzoskwiniowym pudłem.-Co ty tu robisz?
-Przyszedłem przeprosić.I mam coś dla Ciebie.
-Nic od Ciebie nie chcę Niall. Nie sądzisz, że powiedziałeś wystarczająco?
-Nika! Kto przyszedł?-na moje nie szczęście podbiegła do nas czarnowłosa.- O Niall, wchodź, wchodź. Ja was zostawię bo idę do Louis'a, a wy sobie wszystko wyjaśnijcie. Buziaki- i tak o to własnie Niall stał ze mną w mieszkaniu a Marta wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Proszę weź to. Widziałem, że Ci się podobało, i wyglądałaś w tym bosko. Chcę Cie zobaczyć w tym na weselu naszych przyjaciół- wiedziałam od razu co jest w pudle owa sukienka z nieszczęśliwego sklepu.
-Czy ty na prawdę sądzisz, że kupisz mnie sukienką?
-Nie, nie sądzę tak, ale chociaż w małym stopniu mogę Ci to wynagrodzić.
Dlaczego ja nie umiem się na niego za długo gniewać? Przyszedł tutaj przystojny jak zawsze i tym swoim spojrzeniem stara się mnie przeprosić.
-To może chodźmy do salonu-zaproponowałam i przeszliśmy do największego pomieszczenia w domu. Usiedliśmy na kanapie tuż obok siebie.-chcesz kawy, lub czegoś?
-nie, jedyne czego chcę to Ciebie Nicole. JA nie umiem bez Ciebie sprawnie funkcjonować. Wtedy gdy to powiedziałem, wiesz, że nie mam Cię za taką. A to co działo się w Londynie przeszło do historii a już na pewno dla mnie. -miał rację, dla mnie również to były ciężkie godziny i miał rację również w tym, że nasza historia zaczęła się od nowa. Od nowej czystej kartki papieru na której zapisujemy nowe wydarzenia.
-Niall, wiesz, że mina tobie zależy prawda? I teraz nikt, nawet Zayn mnie od Ciebie nie odciągnie. Nie ma takiej możliwości, ale musisz również zrozumieć, że będę się z nim widywać, wychodzić lub po prostu rozmawiać. Dzisiaj również spotkałam się z nim na kawie. Nie chciałam tego wszystkiego zostawiać w tak napiętej atmosferze.
-cóż on jest częścią za równo mojego jak i twojego życia-zaśmiał się blondyn, ale zdawało mi się, że był to taki śmiech przez łzy.-a teraz może porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Kiedy zaczynasz pracę?
-no właśnie tutaj jest problem. Wiesz, teraz ten ślub i to wszystko. W tym tygodniu będę mieć kilka sesji próbnych ale powiedzieli, że jak coś im się spodoba to gdzieś to wrzucą.
-muszą im się spodobać-powiedział i mnie pocałował i w tej chwili poczułam, że chcę iść na całość, że za długo się powstrzymywaliśmy i powinniśmy w końcu to zrobić. Może dlatego nie byliśmy pewni swojej miłości, może stąd wszystkie te kłótnie. Przybliżyłam się do blondyna i objęłam jego gorące policzki dłońmi po czym usiadłam na niego okrakiem obierając jego ciało o oparcie kanapy powoli zaczęłam podwijać koszulkę chłopaka przez co poczułam pod własnymi ustami jego uśmiech. Wszystko robiłam powoli, nie spieszyło mi się z niczym, chciałam to zapamiętać z każdym najmniejszym szczegółem. Chłopak z pocałunkami przeniósł się na moją szyję a ja dłońmi jeździłam po jego torsie chcąc zapamiętać każdy najmniejszy szczegół jego ciała. Niall sam pomógł mi ze swoja koszulką i po chwili pierwsza część jego garderoby leżała już ziemi. Postanowił zmienić pozycję i teraz to ja opierałam się o kanapę a on wisiał na de mną niczym mała małpka. Napawaliśmy się tymi pocałunkami ponieważ chyba u każdego z nas gdzieś w głowach paliła się mała lampeczka z przypomnieniem, że nie będziemy się widzieć około tygodnia. Jego dłonie błądziły po moim ciele przyprawiając mnie tym samym o gęsią skórkę.Nagle Niall wstał wyciągając do mnie dłoń z szyderczym uśmieszkiem. Bez zastanowienia wstałam i podałam mu swoją dłoń, która pasowała do niego jakby była tylko i wyłącznie dla niego. Stojąc na przeciwko niego wspięłam się na palcach ponownie łącząc nasze usta, które szybko odnalazły wspólny język w dzikim szaleństwie pożądania. Kierowaliśmy się w stronę mojej sypialni co chwilę strącają jakieś nie wpadające nam pod ręce przedmioty. Blondyn zamknął za nami drzwi stając ze mną na środku pokoju. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie i popatrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
-kocham Cię-powiedział i ponownie złączył nasze usta nawet nie dając mi możliwości odpowiedzieć. A może był pewien moich uczuć do niego, bardziej niż ja jego do siebie i dlatego postanowił mi to uzmysłowić?Nie wiem kiedy Zostałam pozbawiona koszulki a teraz już dłonie Niallera kręciły się gdzieś obok zapinki do stanika.W końcu po kilku próbach cienka część górnej bielizny trzymała się tylko na ramiączkach, które powoli zjeżdżały po moich rękach.Niall przyciągał mnie do siebie coraz bardziej sprawiając, że w jego objęciach czułam się na prawdę bezpieczna, a po moim staniku nie było już śladu. Stałam teraz przed nim prawie całkiem roznegliżowana a on dłońmi jeździł po moich piersiach, brzuchu, talii coraz to bardziej zbliżając się do rozporka od spodni. Nie pomagałam mu bo wiedziałam, że da radę. Delikatnie włożył jedną dłoń pod materiał jeasnowych spodni przyprawiając mnie tym o dreszcze a druga dłonią rozpiął guzik, który całkowicie nie stanowił jakiegokolwiek oporu.

**Niall
Trzymałem w objęciach swój największy skarb. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, ile na to czekałem, cierpiąc widząc ją z Zaynem i cierpiąc mając ja daleko od siebie. Teraz jest tutaj ze mną stojąc przy mnie w samych czarnych koronkowych majtkach nie czując stresu i skrepowania. Mówi się, że kobieta na prawdę kocha i ufa gdy nie wstydzi się stanąć przed swoim mężczyzną nagą a chłopak kocha i ufa ukazując uczucia, którymi są łzy, które sa ukrywane przez większość mężczyzn. Poczułem jej malutkie w porównaniu z moimi dłonie, które błądziły gdzieś przy moich spodniach, jednak jeszcze jej na to nie pozwoliłem łącząc nasze dłonie w jedność by po chwili dać jej do zrozumienia, aby zawiesiła je na mojej szyi. Złapałem ją za pośladki i podciągnąłem lekko do góry przez co cichy jęk wydobył się z jej ust prosto do mojego gardła. Dziewczyna wskoczyła na mnie oplatając mój brzuch swoimi długimi szczupłymi nogami. Nie pozostało nam nic innego jak przenieść nas na łóżko i oddać się jej całkowicie.

**Nikki

Staliśmy właśnie na lotnisku żegnając się z chłopakami. Nie chciałam aby Niall wyjeżdżał, dopiero teraz nam się układa a on tak po prostu wylatuje. Tak, wiem trasa jest najważniejsza, a ja jestem ta wielka egoistką, że wolałabym aby rzucił to wszystko i został tu ze mną. Stałam wtulona w chłopaka słuchając ze wszystkimi kazania Paula na temat bliżej nie interesujących mnie rzeczy. Dał nam pięć minut na pożegnanie i zniknął w tłumie, które panowało na lotnisku. Odwróciłam się w stronę chłopaka obejmując jego  twarz w dłonie.
-za kilka dni się widzimy i lecimy do Londynu, musimy dać radę
-my damy radę Nikki, nasze uczucie da radę i mimo wszystko musimy w siebie wierzyć.Będę dzwonić w każdej wolnej chwili. Kocham Cię, pamiętaj.
-ja ciebie też Niall.-Po raz ostatni raz dzisiaj się pocałowaliśmy. Widziałam jak żegna się Marta z Louis'em, Perrie z Zaynem, Danielle z Liamem, tylko Harry stał sam. Odeszłam od blondyna i podeszłam do loczka mocno go do siebie przytulając. A wymagało to ode mnie dużej rozciągliwości ramion, ponieważ był on wiele wyższy ode mnie.
-co jest? Gdzie Lol?-zapytałam o swoją była przyjaciółkę.
-my..my już nie jesteśmy razem Nikki.-zabolało mnie to co usłyszałam ponieważ wydawali się na prawdę idealną parą, w którą mocno wierzyłam.
-nie zasługiwała na Ciebie-pocałowałam chłopaka w policzek.
-jesteś najlepsza Nikki, nie ważna co się będzie działo we mnie zawsze masz poparcie.
-dziękuję.-po raz ostatni się do siebie przytuliliśmy po czym podeszłam do Louisa i Marty.
-co Louis, trzeba sie pożegnać, jak się czujesz, że za kilka dni będziesz żonaty?-zapytałam gdy chłopak mnie do siebie przytulał. Zdecydowanie poprawiły się stosunki pomiędzy nasza dwójką.
-czuję się rewelacyjnie. W końcu poznacie moje siostry, mamę.. będzie rewelacyjnie.
-no ja mam nadzieję. Idę pożegnać się z resztą.
Niepewnie podeszłam do Danielle i Liam'a.
-chciałam się tylko pożegnać i przede wszystkim życzyć bezpiecznego lotu-powiedziałam w ich stronę.
-oj nie wygłupiaj się- powiedziała Dan i mocno mnie przytuliła, czym spowodowała łzy pojawiające się w moich oczach.
-dziękuję Dan. -wyszeptałam w burzę jej kręconych włosów. Następnie pożegnałam się z tatą całego zespołu, który również przyjacielsko mnie objął. Gdy od nich odeszłam zauważyłam, że zrobiła się jedna duża kupka gdzie wszyscy ze sobą rozmawiali, nareszcie wszystko jest dobrze. Podeszłam do Pezz i Zayn'a, co wymagało ode mnie największej odwagi.
-poczekaj, tylko się pożegnam-powiedział Zayn do swojej dziewczyny, która z niechęcią puszczała dłoń swojego chłopaka. Zayn z usmiechem na ustach podszedł do mnie obejmując mnie z całej siły.
-zaraz mnie udusisz głupku.
-spokojnie, nic ci nie zrobię. Będę tęsknić. Odzywaj się do mnie czasem mała.-powiedział patrząc mi w oczy.
-na pewno, duży.

________________________

Jest kolejny rozdział. Mam nadzieje, że tutaj będzie więcej komentarzy niz pod ostatnim postem.
Życzę wam wspaniałych ciepłych wakacji, szalonych wspomnień i wszystkiego co chcecie aby się spełniło w ten wakacyjny okres. Gdzie się wybieracie? <3

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 37

Kilka dni później perspektywa Nikki

-Nika to jak idziemy już na te zakupy?!- już od kilku minut słyszę irytujący głos Marty z salonu. Nie wiem gdzie ona tak się śpieszy. Ja wszystko rozumiem, stres, ślub i tak dalej. No, ale odrobina wyluzowania by jej się przydała, a ja chyba będę musiała jej jakieś wyjście do Spa zafundować czy coś. Od kilku dni jesteśmy z powrotem w Stanach i po tym nie długim wypadzie to Europy w naszym życiu układa się jeszcze lepiej. Niestety już dzisiaj można powiedzieć, że zostaniemy z Martą całkiem same, wczoraj Rose wróciła do Londynu a dzisiaj na kilka dni wyjeżdżają chłopcy, w ciąg dalszy swojej trasy. Jeszcze kilka tygodni temu nie pomyślałabym, że znowu będę stęsknić a przede wszystkim martwić a piątkę tych idiotów. Jednak na nasze szczęście lub nie szczęście te kilka dni będzie nas przyprawiało o zawroty głowy. Dlaczego? Otóż moim przyjaciołom jest na prawdę śpieszno do wzięcia ślubu, czy to dobrze, nie wiem. Jednak wiem, że w przeciągu tych dni my będziemy musiały wszystko załatwić, i to może przerosnąć nawet naszą dwójkę. - No idziesz?!- ponownie z rozmyślań wyrwał mnie głos czarnowłosej. Szybko chwyciłam torebkę i wyszłam z pokoju.
-No idę, idę. Nie trzeba się tak denerwować złotko. Gniew piękności szkodzi- Delikatnie przejechałam dłonią po policzku totalnie zszokowanej dziewczyny w w wyśmienitym humorze wyszłam z mieszkania daleko z tyłu zostawiając przyjaciółkę.Wyszłam na zatłoczone ulice Nowego Jorku starając się złapać jakąś taksówkę, których były miliony. Kiedy w końcu siedziałyśmy na czarnej tapicerce żółtego auta postanowiłam zapytać po co my tak właściwie jedziemy.
-Martuś a gdzie Ci się spieszy tak rano? Wiesz normalnie to jeszcze bym spała, więc mam nadzieje, że dobrym wytłumaczeniem mnie teraz uraczysz.
-Boże, ale Niall z Ciebie lenia zrobił. Jeszcze kilka dni temu byłabyś na nogach wiele godzin wcześniej i krzyczałabyś na mnie, że się opierdalam, no ale nie ważne. Uważam, że wypadałoby pochodzić po sklepach i poszukać mi jakiejś sukni ślubnej, nie uważasz? Tobie sukienki druchny. Musze załatwić zaproszenia. Hotel dla rodziny z polski, która tak szybko nie wyjedzie, bo mam zamiar zrobić typowe polskie wesele.
-typowe polskie wesele? Mam się bać?- chyba wyraz mojej twarzy na te słowa był komiczny bo ciemnowłosa wybuchła głośnym śmiechem.
-No wiesz pierwszego dnia, ślub kościelny a później do białego rana wesele. Tutaj czytaj, dużo, dużo wódki, Polacy mogą się pochwalić umiłowaniem do tego trunku. A następnego dnia poprawiny i możesz to rozumieć w dwojaki sposób. wiele osób wtedy poprawia kaca.
-no to ja się nie mogę doczekać tego wesela,aby zobaczyć Ciebie w takim stanie. Ja raczej nie wypiję za długo. A już postanowiliście gdzie będzie wesele? Wiesz stany czy Londyn?
-uznaliśmy, że Londyn jest idealnym miejscem, i mniej wyniesie moją rodzinę godzinny przelot do UK niż kilku godzinny tutaj.
-rozumiem, więc gdzie ruszamy  najpierw?
-na podbój sklepów.

Marta mówiąc "podbój sklepów" miała na prawdę na myśli ich podbój. Nie sądziłam, że tyle czasu można spędzić w jednym sklepie, albo co gorsza w jednej przymierzalni. Sukienka za sukienką, sklep za sklepem. W żuciu nie widziałam tyle białego koloru, a dzisiaj już miałam go pod dostatkiem. Czy mi to przeszkadzało? Ani trochę, ale mogliby w tych przymierzalniach zamontować krzesełko dla "doradców", bo nóg to ja nie czuję od kilku dobrych godzin. Ale nogi nogami tak mi w brzuchu burczy, że słychać mnie na drugim końcu sklepu.Ale czego się nie robi dla zestresowanej własnym ślubem przyjaciółki? Ale jedno jest pewnie, zamawiamy dzisiaj z Niallem na pożegnanie Pizzę i to nie jedną.
-Nikki, ja już nie mam siły, te sukienki, one wszystkie są po prostu boskie.- usłyszałam załamany głos przyjaciółki zza kotary.-a najgorsze jest to, że ich ceny też są boskie. Nie stać mnie na coś tak drogiego.- bez zastanowienia weszłam do jej przymierzalni i o mało nie dostałam zawału. Dziewczyna stała w sukience jak gdyby uszytej specjalnie dla niej.Od pewnego momentu idealnie rozchodziła się w boki tworząc kreację niczym z bajki. Do tego jej długie czarne włosy spadające na nagie ramiona tworzyły idealny kontrast.
-dziewczyno to jest twoja sukienka, musisz ją mieć. Ile ona kosztuje?-spojrzałam na metkę i nawet mnie zatkało- dobra, niech to będzie prezent ode mnie na ślub, bierzemy- zarządziłam i wyszłam z przymierzalni.
-debilu, nie możesz mi kupić sukni.
-i tak byś dostała ode mnie coś na ślub, a co może być lepszym prezentem od sukni? Nie gadaj tylko się przebieraj i dzwonimy do chłopaków, że po prawie czterech godzinach mamy dla Ciebie sukienka.
-no dobrze, na taki układ mogę przystać, ale nic więcej mi nie kupujesz.
-tia,tia- odpowiedziałam, a logiczne jest to, że na coś jeszcze się z Niallem zrzucimy. Nie czekając dłużej podeszłam do kasy informując sprzedawczynię, że kupujemy suknię i mogłaby się ruszyć i pomóc Marcie. Tak, wiem chamska Nikki, ale ona jest w pracy i się opieprza a ja lubię ludziom takie rzeczy uświadamiać.
Po zapłaceniu i zapakowaniu jak się okazało wielkiej sukienki do wielkiej torby wyszłyśmy z równie wielkiego sklepu.
-Wiesz, bo w sumie, to ty jeszcze nie masz sukienki. Może zaniesiemy moją do szatni i dla Ciebie coś poszukamy, co?
-Martuś proszę, Cię daj mi coś zjeść bo umrę. Mam pomysł zanosimy twoją torbę do szatni na dole, dzwonimy po chłopaków, idziemy coś zjeść, ja wchodzę do jakiegoś sklepu szybko kupuję sukienkę i koniec zakupów na dziś. Chłopacy dzisiaj wyjeżdżają a ty chcesz cały dzień spędzić w sklepie.
-To dobrze, masz rację.
-wiem, wiem. Dobra chodź.
Szatnia znajdowała się na ostatnim piętrze galerii, w której właśnie się znajdowałyśmy. Po drodze wykonałyśmy telefon do chłopaków i prawie wybłagałyśmy ich aby tutaj przyjechali, bo woleli się w takich miejscach nie pokazywać, no ale co się im dziwić. My natomiast czekając na naszych towarzyszy poszłyśmy do jakiejś pizzerni i zamówiłyśmy nasz dzisiejszy obiad. Po około dwudziestu minutach przyjechał Niall z Louisem i już całą czwórką mogliśmy omawiać szczegóły ślubu
-Nawet nie wiecie jak moje siostry się cieszą, że nareszcie was poznają.
-Louis, a to nie jest dziwne, że poznam twoją rodzinę dopiero kilka dni przed ślubem?
-a czy nie jest dziwne, że ja twoja dopiero w dzień ślubu?
-no w sumie masz rację, ale wiesz. Boję się, że mnie po prostu nie polubią.
-na pewno polubią, ja pokochałem- no szczerze powiedziawszy przez chwilę myślałam, że się porzygam tęczą. Na moje szczęście przyszła kelnerka z dwiema wielkimi pizzami.
-Przepraszam was, wiem, że nie powinnam, ale czy ten.  Czy mogę zrobić sobie z wami zdjęcie?-zapytała zestresowana blondynka, która nas dzisiaj obsługiwała.
-pewnie.Całą trójka stanęli przed obiektywem aparatu dziewczyny, która była tak szczęśliwa, że aż miło się człowiekowi na sercu robiło. Własnie teraz zdałam sobie sprawę, że to mnie właśnie wybrał chłopak, którego pragną nie oszukujmy się miliony na całym świecie. Ale tak właściwie dlaczego właśnie ja? Niczym się nie wyróżniam, a jednak padło na mnie. Można powiedzieć, że to pewien zaszczyt, jednak nie powiem tego blondynowi bo jeszcze nie daj boże popadnie w samo zachwyt, a tego nie chcemy. Po chwili jak już chłopcy, że tak powiem odbębnili część swojej nie kończącej się pracy, postanowiłam się czymś podzielić, ze zgromadzonymi.
-wiecie, szczerze powiedziawszy nie powinnam jeść takich rzeczy.
-Co dlaczego? Jesteś w ciąży?!-wypaliła Marta na co Niall zakrztusił się kawałkiem pizzy, która właśnie miał w ustach.
-Nie, nie jestem w ciąży. Spokojnie. -wymownie popatrzyłam na Nialla, który miał taka minę jakby co najmniej chciał mnie zabić.- dostałam pracę. I to nie byle jaką, i nie tylko ja. Więc tak. dostałam propozycję bycia modelką w jednej z firm mojej mamy, a ty Marta możesz ubiegać się tam o pracę pomocnika fotografa.
-Naprawdę? Jejku, dziękuję Ci! a no i gratuluję, z taką figurą nadajesz się całkowicie na modelkę.
-wow, Nikki. Nie mogę się doczekać aby zobaczyć Cię na wybiegu- powiedział Louis, który był szczerze podekscytowany tylko Niall nic nie powiedział, jak gdyby w ogóle go to nie interesowało. No trudno, prosić się o jakąś jego reakcję nie będę. Po zjedzeniu posiłku namówiłyśmy chłopaków aby poszli z nami do jeszcze dwóch sklepów w których to ja miałabym znaleźć sobie sukienkę. Mimo, że nie byli z tego powodu prze szczęśliwi, zgodzili się na te dwa sklepy. Ja natomiast byłam tak kochana, że swoja jak się okazało wymarzoną sukienkę i wszelkie dodatki znalazłam już w pierwszym sklepie.  Czym prędzej pobiegłam ze wszystkim do przymierzalni i tak.. Nikki popadła w samo zachwyt prawie.
-wow, wyglądasz, rewelacyjnie. Już nawet wiem, jaka fryzurę Ci zrobię- powiedziała Marta.
-co proponujesz?
-wiesz, na górze warkocz z tyłu złapane i nakręcone. Będzie bosko ja Ci mówię.
-a ty Niall co sądzisz?-zwróciłam się do chłopaka, który stał w rogu nic nie mówiąc.
-wyglądasz ślicznie- powiedział to jakby od niechcenia.
-to my was może na chwilę zostawimy-powiedział Louis i wyszli z przymierzalni, za co byłam niewiarygodnie wdzięczna. Popatrzyłam wymownie na Nialla i czekałam na jakąś  reakcję z jego strony, ale chyba się się doczekam.
-Niall powiesz mi wreszcie co się stało?
-Nic.
-No przecież widzę.
-Po prostu, wtedy jak Marta powiedziała, że może jesteś w ciąży....
-Nie chciał byś tego prawda?
-Nie chodzi o to, pomyślałem, że no wiesz, my nigdy, ja dzisiaj wyjeżdżam a gdybyś ty była w ciąży, to nie wiem co bym zrobił.
-Na prawdę pomyślałeś, że bym Cię zdradziła?-prawie wykrzyczałam do chłopaka.
-Nie o to mi chodziło.
-Ale tak to zabrzmiało.
-Wiesz, w sumie raz mnie zdradziłaś więc dlaczego nie miałabyś zrobić tego kolejny raz?-teraz przesadził. Zamknęłam drzwi od przymierzalni i jak najszybciej starałam się przebrać i wyjść z tego sklepu. Czuję jak zalewam się gorzkimi łzami, które nie sądziłam, że na mojej twarzy pojawią sie przez tego chłopaka. Ona na prawdę uważał, mnie za taka, która pójdzie z każdym do łóżka. On nie wie, że jedynym chłopakiem z którym spałam był Zayn, i ten seks nie był wymuszony, ja go po prostu kochałam, i kocham. Wiem, że on mnie nie kocha, że nie mam u niego szans ale teraz przeszła mnie myśl aby do niego zadzwonić, ponieważ tak naprawdę to tak normalnie jeszcze z nim nie rozmawiałam. Sukienkę, którą jeszcze przed chwilą chciałam kupić zostawiłam w przymierzalni i zapłakana wyszłam ze sklepu, gdzie czekali na mnie przyjaciele.
-Nika, co się stało?-usiłowała wydobyć ze mnie przyjaciółka prawie biegnąc za mnie po całym korytarzu.
-Zapytaj sie Nialla, za kogo mnie ma. Bo najwyraźniej dla niego jestem zwykłą dziwką, która zdradzi go z każdym o każdej porze. Wiesz, zobaczymy sie w domu. Przepraszam.
Wybiegłam z centrum łapiąc jakąś taksówkę. Kiedy siedziałam w samochodzie nie wiedziałam jaki adres podać więc poprosiłam o zawiezienie mnie do parku centralnego, z którego miałam blisko wszędzie. W samochodzie zadzwoniłam do osoby,z którą nie zamierzałam się więcej spotykać.
-Słucham-usłyszawszy jego głos w słuchawce telefonu prawie zamarłam, ale wiedziałam, że muszę zachować zimną krew.
-Hej Zayn tu Nicole-zaczęłam, ale głos mi zadrżał.
-tak, wiem. Mam twój numer, pamiętasz?
-tak, tak. No bo dzisiaj wyjeżdżacie, i nie rozmawialiśmy jeszcze, a wydaje mi się, że jesteśmy dorośli i że możemy pogadać. Może jakaś kawa?- cisza, słyszałam tylko jego oddech i moje przyspieszone bicie serca.
-masz rację, gdzie chcesz się spotkać?
-w kawiarni obok wschodniej części central parku. Obok siódmej alei. Za jakieś 10 minut.
-no dobrze, to zaraz będę. Do zobaczenia.
-Cześć.
Boże, co ja zrobiłam? Co ja tak właściwie chcę mu powiedzieć? Hej, Zayn co tam? Wiesz, przez ciebie chodziłam na terapie przez dwa lata ale już jest okey, jak tam z Perrie? Matko Święta jaka ja jestem żałosna, no ale nie ma juz odwrotu. Klamka zapadła.

________________________________________
Hej hej heloł !! 
Po tak długiej przerwie witam was z długim rozdziałem i jeszcze jedną dobrą wiadomością.
Otóż naszła mnie wena, i to opowiadanie, o ile jeszcze je czytacie będzie kontynuowane :) 
Cieszycie się? Bo ja bardzo.
Musiałam odpocząć i teraz jestem pełna weny i zapału do pisania, więc kolejny rozdział będzie szybko :)
Liczę na wasze komentarze co myślicie o tym abym dalej pisała to opowiadanie, jesteście na tak ?
Do usłyszenia ! <3